wtorek, 8 stycznia 2013

Pierwsza podróż - Król i Próżny

Przed chwilą odwiedziłem pierwszą planetę 325, na której spotkałem Króla. Ubrany był w purpurowy, długi płaszcz z gronostajów. Powiedział mi, że rządzi na swojej planecie i uważa się za władcę. Powiedział mi też, że daje rozkazy do spełnienia, gdyż uważa, że to jego obowiązek. Bardzo mnie rozbawiło jego zachowanie. Dowiedziałem się, że wszystko co robiłem, było tak naprawdę jego rozkazem. Myślałem, że jeżeli ma nade mną kontrolę, może też rozkazać słońcu, by zaszło. Tak bardzo liczyłem na zachód słońca.. Jednak okazało się, że król nie ma nad wszystkim władzy. Nie mógł rozkazać słońcu by zaszło, więc zapytałem dlaczego. Ten stwierdził, że gdy warunki będą przychylne, słońce zajdzie. Posmutniałem, liczyłem na piękny finał na planecie 325, ale tak nie było. Postanowiłem więc odejść. Król zaczął wykonywać gwałtowne ruchy i za wszelką cenę mnie zatrzymać. Zrobiło mi się go żal, ale wiedziałem, że nie mogłem tu pozostać. Wtedy chciał mianować mnie ambasadorem i podzielić się ze mną władzą. Ale czym miałbym rządzić, skoro na jego planecie jest tylko stary szczur? Cały czas zastanawiałem się, dlaczego król cały czas rządzi wszystkim, a jednak nie ma nic. Jest samotny i nieszczęśliwy, nie chce robić tego, co naprawdę sprawiłoby mu radość. Ale dlaczego?  Wyruszyłem więc na następną planetę odwiedzić kolejnego dorosłego. Może tym razem uda mi się znaleźć tam przyjaciela? Na razie wnioskuję, że dorośli są bardzo dziwni!
Wasz Mały Książę.


Właśnie odwiedziłem planetę 326. Ta wizyta była o wiele zajmująca niż odwiedziny u króla. Spotkałem na niej Próżnego. Chwilę po tym, jak przybyłem, kazał mi klaskać. Posłuchałem, bo co miałem zrobić? Czym dłużej patrzyłem na niego, nie ruszając się, był coraz bardziej zdenerwowany. Więc dla spokoju zacząłem uderzać dłonią o dłoń. Ten zaczął się kłaniać uchylając swój zabawny, wielki kapelusz. Po dłuższej chwili, gdy zmęczyłem się oklaskiwaniem Próżnego znów stałem nieruchomo. Wtedy kazał mi się wielbić. Ale co by to mu dało? Mimo to zgodziłem się. Nie rozumiałem go. Tak jak król ciągle mi rozkazywał, jednak jaki miałby to być sens? Czy świadomość, że sam siebie wielbi nie jest lepsza, od wielbienia nieznajomych ludzi? Po tej wizycie muszę stwierdzić, że dorośli są naprawdę śmieszni! Jednak, moja nadzieja na znalezienie przyjaciela ciągle maleje, jednak się nie poddaję.. Gdzie jesteś i czy w ogóle jesteś? 
Pozdrawia, wasz Mały Książę.



1 komentarz: